Wakacje

Wakacje, choć nie można im odmówić uroku przygody, zacieśniania więzi, doświadczania, zwiedzania, poznawania, nie powinny być mylone z odpoczynkiem. Zwłaszcza, jeśli są to wakacje polegające na przemierzaniu kraju kamperem z czwórką dzieci i psem na pokładzie…

Teraz nieodwołalnie i niezaprzeczalnie się skończyły. Trochę mi smutno, bo tyle jeszcze mam genialnych pomysłów i tyle miejsc, które chciałabym pokazać dzieciakom zanim się na mnie wypną i przestaną chcieć ze mną jeździć. A trochę się cieszę, bo teraz, kiedy szkoła i przedszkole zapewniają mi wolne przedpołudnia, przyszedł czas na mój zasłużony odpoczynek. W pracy oczywiście. Czyli: inhalowanie się oparami terpentyny z nadzieją, że uda mi się namalować coś, co ktoś będzie chciał drogo kupić, pisanie drugiej książki, o którą czasem mnie pytają, a ja z zażenowaniem odpowiadam, że mam napisane dopiero… wstyd się przyznać ile, no i próba ogarnięcia tej strony, bo jako informatyczny antytalent, dopiero się uczę samodzielnie ją obsługiwać.

Pomiędzy wyjazdami udało mi się zaliczyć zacną imprezę kulturalną: Bieszczadzki Festiwal Filmowy ALE CZAD w Smolniku k. Komańczy, a nawet, na zaproszenie Bieszczadzkiej Rady Kobiet czynnie w niej uczestniczyć. Miałam tam małą wystawę swoich obrazów i brałam udział w debacie z kobietami robiącymi ciekawe rzeczy na temat… kobiet robiących ciekawe rzeczy.
Ta okoliczność zmusiła mnie do namalowania kilku obrazów, których zdjęcia niniejszym zamieszczam.

Zamieszczam też 2 fotki mnie na festiwalu, autorstwa Agnieszki Łesak-Neroj

A więcej o samym festiwalu tu:

Przewijanie do góry